Nocna jazda bardzo punktualnym(i wygodnym) busem sprawiła, że jesteśmy w Kioto o 8 rano. Nie mogłyśmy znaleźć domu naszego nowego hosta, ale ludzie tam są do tego stopnia pomocni, że ostatecznie jakiś biznesman zawiózł nas swoim autkiem pod sam dom, o!
Okazało się, że będziemy mieszkać w typowym japońskim domku z przesuwanymi drzwiami/ścianami, z innymi ludźmi(akurat byli to Australijczycy). Host Shoji miał swoje lokum z rodziną, a do nas wpadał bardzo rzadko.
Po drzemce poszłyśmy obejrzeć miasto. jest zupełnie inne od Tokio, żadnych wieżowców, tylko świątynie i przyroda. i spokój. Byłyśmy w Kiyomizu Temple, największej pagodzie w Japonii, potem piłyśmy nad rzeką przy Gion. Polecam Strong Zero! :)