Dzień ostatni dniem absurdu. Od dwóch dni mieszkamy w Avocado House(gorąco polecam), czyli u grupki chłopaków z Couchsurfing. Oni są jak z anime! Ale od początku:
Wstajemy o 5 rano, bo wszyscy radzą obejrzeć Tsukiji Market. Trzeba tam bardzo uważać, żeby nie stracić życia;p weszłyśmy bocznym wejściem i przez przypadek trafiłyśmy do strefy zakazanej dla turystów, o czym dowiedziałyśmy się od policjanta przy wyjściu. Robienie zdjęć wymaga specjalnego pozwolenia(do uzyskania na terenie bazaru). Sushi w okolicy jest strasznie drogie!
Później szybki spacer po parku obok i jazda do Mitaki! Jeśli chcecie jechać do Ghibli Museum, należy zakupić bilety z wyprzedzeniem! A warto! Nawet osoba pozornie dorosła poczuje się dzieckiem:)
Na koniec dnia, jakby mało nam było wrażeń, do domu naszych hostów przychodzi ekipa z japońskiej gazety Nikkei przeprowadzić z nami wywiad nt Couchsurfingu. Jest reporter, fotograf i znajomi chłopaków. Siedzimy na tatami przy stoliczku, pijemy alkohole polsko-japońskie. PS. nie zmuszajcie Japończyków do picia, oni mają genetycznie uwarunkowaną nietolerancje alkoholu:)
Było śmiesznie!
Ale wylot o 6 rano, więc o 23 zwijamy manatki i jedziemy na lotnisko, na szczęście można się tam wygodnie rozłożyć na siedzeniach i elegancko spać